Do miasta dotarliśmy późnym wieczorem, zbyt późnym, by szukać noclegu. Iwano (nasz sympatyczny kierowca, z tego co zrozumiałam trudniący się aktorstwem) zawiózł nas do miejsca, w którym buduje dom. Niestety, nie mogłyśmy spać wewnątrz, ale namiot obok betoniarki, tuż przy ulicy to też niezłe rozwiązanie, o ile nas ktoś nie przepędzi...;) Poważnie, skończył się czas odwiedzin u znajomych, a zaczęła prawdziwa włóczęga! W Tuxtla nie zostajemy długo, bo i nie ma po co. Za dnia jedziemy do Chiapa del Corzo. Chciałam zobaczyć kanion, ale okazało się to niemożliwe. Wróciłam więc trochę rozczarowana. Humor poprawił mi nocleg w hotelu marki ¨pierwszorzędna obskura¨, warunki iście spartańskie, ćwiczymy odwagę i charakter.;) A następnego dnia rano znów jedziemy do Chiapa, żeby stamtąd łapać stopa do San Cristobal.