Z tatą, Darkiem i moją chrzestną wróżką docieramy na dworzec. Tam dołączają do nas dwie Karoliny. Stoimy na peronie. Elektryczny wąż czeka już na mnie z otwartą paszczą. Konduktor uśmiechem kwituje pytanie, czy to pociąg do Meksyku. Jedna z Karolin pojedzie ze mną do Poznania. Będziemy miały jeszcze kilka chwil na pożegnanie. Wsiada pierwsza. Tymczasem ja, stojąc w drzwiach pociągu, ogarniam spojrzeniem znajome twarze i dworcowe zakamarki. Żegnamy się pewnie na długo...
Jedziemy. Na Centralnej dosiada się Ania. Szarą płytę peronu rozjaśniają sylwetki naszych przyjaciół: Michała, Szymona i Grzesia. Ostatnie uściski i pożegnania. Nie ma to jak wioskowa załoga. Ruszamy dalej. Karolina patrzy na mnie tym swoim spojrzeniem, którym męczy mnie już od kilku tygodni. Tak. Jadę sobie. Zostawiam dom, rodzinę i przyjaciół. Świat, który znam, który przez długi czas otulał mnie pierzyną wygodnego życia. Teraz będzie musiał wystarczyć przypięty do plecaka śpiwór. Kiedyś pewnie znowu zamarzy mi się ciepło domowych pieleszy. Na razie trzeba mi słońca na twarzy, wiatru we włosach i brunatnego błota pod stopami. Przygody. Wolności.
W Poznaniu żegnam się z Karoliną. Niedługo potem przekraczamy z Gumisiem pierwszą granicę w naszej wspólnej podróży - wjeżdżamy do Niemiec.